Jest takie miejsce w Kostaryce, gdzie odpoczywam najbardziej i „Pura Vida” odczuwam najgłębiej i naprawdę prawdziwie.
Na północnym-wschodzie kraju, pośród tropikalnych lasów deszczowych, tuż przy plaży Morza Karaibskiego i rozlewisk rezerwatu ukrywa się wioska Tortuguero.
Położenie wioski nie ułatwia dotarcia do niej. Możemy dostać się tam awionetką i już sam lot stanowi wspaniałe przeżycie. Ale również możemy tam dostać się łódką, płynąc rzeką i kanałami pośród gęstej dżungli.
Ten drugi sposób, drogą wodną, choć zajmie nam dużo więcej czasu, to jednak pozwala nam na obserwację z bliska przyrody rezerwatu. Podczas około jedno godzinnego rejsu spotkamy na pewno duże ilości ptaków. Krokodyle i kajmany też nie są tu rzadkością, a wprawny obserwator zauważy też żółwie i bazyliszki chrystusie. Ten region kraju nazywamy „kostarykańską Amazonią„.
Pomimo tego, że bardzo często odwiedzam to miejsce, zawsze gdy tylko wsiadam do łódki i ruszam do Tortuguero, uśmiech na twarzy i radość w sercu pojawia się natychmiast, ale nie pytajcie mnie czemu tak jest, ja nie znajduje słów żeby to wyjaśnić.
W całej Kostaryce powietrze jest czyste i zanieczyszczone jedynie przez samochody. Nie znajdziecie w tym kraju dymiących kominów na dachach domów ani fabryk, ale Tortuguero jest pod tym względem szczególne. Tutaj nie ma samochodów!!!
Poruszamy się wszędzie łódkami, gdyż wszystkie drogi to drogi wodne. Już samo to sprawia, że miejsce jest wyjątkowe, a jeżeli dołożymy do tego jeszcze fakt, że Rezerwat to ponad 18 946 hektarów lasów tropikalnych na brzegu Morza Karaibskiego to wyobraźnia szybko podpowie nam jak szeroką piersią można tu oddychać.
Ale nie tylko wyjątkowa przyroda wpływa na moje bardzo dobre samopoczucie tutaj. Klimat tego miejsca, ludzie tu mieszkający, powodują to, że za każdym razem, kiedy tam jadę, a właściwie płynę, czuję się jakbym wracał do domu.

Gdy już dotrzecie do wioski czeka tu na Was spora baza noclegowa. Jest dużo hotelików, pensjonatów czy prywatnych kwater. Jest też oczywiście kilka większych hoteli (i droższych), ale aby poczuć atmosferę Tortuguero polecam skorzystać z któregoś pensjonatu. Cabinas Ensueno, Casa Blanca, czy Budda Home to miejsca w samym centrum wioski i wszędzie będzie blisko. Co prawda tutaj wszędzie jest blisko, bo wioska jest malutka, ale te sprawdzone przez nas miejsca polecamy najbardziej.
Jak na tak małą wioskę znajdziecie też sporo miejsc, gdzie można zjeść śniadanie, obiad czy kolację. Na regionalny, miejscowy obiad polecamy Restaurację Mi Nino. Prowadzi ten przybytek sympatyczna rodzina, jedzenie jest zawsze świeże i porcje spore. Natomiast kolację polecamy w restauracji El Patio. Jest tu troszkę drożej, ale stoliki stoją na brzegu rzeki i widok zachodzącego słońca nad dżunglą uprzyjemni każdy wieczór. A zachody słońca są tutaj spektakularne.
Na głównym chodniku w wiosce (właściwie jest tu jeden chodnik) możecie spotkać miejscowego artystę. Rzeźbi on w nasionach różnych drzew figurki zwierząt tu występujących. Na imię ma Aleksander, choć wszyscy miejscowi nazywają go Lelele (uwaga! on tego nie lubi). Aleksander ma 30 lat i duszę artysty. Nie pracuje dla pieniędzy. Najlepszą „zapłatą” dla niego jest satysfakcja z dobrze wykonanej pracy i uznanie turystów. Oczywiście możecie go wspomóc kilkoma dolarami, Aleksander jest bezdomny.
Jego prace to najlepsza pamiątka z Kostaryki. Na własne oczy możecie zobaczyć jak powstaje żółw, leniwiec czy jaguar. Używa do tego tylko brzeszczotu, a obserwując go z daleka możecie pomyśleć że ktoś gra na skrzypcach.

Ale co w tym Tortuguero można robić, co zobaczyć, co przeżyć?
Po pierwsze koniecznie trzeba popłynąć łódką z przewodnikiem do rezerwatu. I to koniecznie wcześnie rano, przed godziną 6.00. Wycieczka potrwa około 3 godziny. Popłyniecie kanałami w bardzo gęstą dżunglę obserwować jak przyroda budzi się do życia. Zobaczycie leniwe krokodyle, ukrywające się w zaroślach kajmany. Poznacie zwyczaje licznych ptaków tu żyjących, zobaczycie jak sprytnie łowią ryby. Małpki kapucynki będą Was obserwować z wysokości drzew, małpki wyjce swoim donośnym głosem pokażą Wam gdzie one rządzą. Przy odrobinie szczęścia spotkacie też leniwce. W rezerwacie występują też licznie pumy i jaguary, może i te koty będzie Wam dane zobaczyć.
Po powrocie z kanałów, po śniadanku i krótkim odpoczynku możecie pójść do rezerwatu na własnych nogach (w ramach tego samego biletu, który kupiliście wcześniej na rejs łódką). Długość spaceru zależy tylko od Was. Tym razem będziecie obserwować dżunglę nie z perspektywy wody, a z wysokości własnych nóg.
Kolejną atrakcją jaką Tortuguero będzie Was raczyć to góra widokowa. W odległości około 15 minut jazdy (płynięcia) łódką wznosi się niewielkie wzgórze. Jest to wygasły wulkan, z którego szczytu rozpościera się piękny widok na rezerwat i Morze Karaibskie. Wejście na szczyt nie jest specjalnie trudne. Zbudowane są tam metalowe schody. Niestety stopni jest około 500 sztuk. Można dostać zadyszki. Ja dostaję za każdym razem, gdy tam wchodzę. Temperatura powietrza i wilgotność robi swoje.
W trakcie spaceru na górę i wokół niej patrzcie pod nogi, żyją tutaj licznie bardzo jadowite żabki, o charakterystycznym czerwonym ubarwieniu.
Jest jeszcze jedna atrakcja w rezerwacie. Nie jest ona opisana w przewodnikach, nie występuje jako regularna wycieczka u touroperatorów, ale zasługuje szczególnie na to aby ją „zaliczyć”.
Na brzegu morza, pośród lasu palm kokosowych, całkowicie odcięta od cywilizacji mieszka jedna, jedyna rodzina kostarykańska – małżeństwo z dwoma synami. Dostać do nich można się oczywiście tylko łódką. Rejs trwa około 40 minut. Płyniemy tam poprzez bardzo wąskie kanały, pośród bardzo gęstej dżungli. W niektórych okresach, gdy poziom wody w rzece jest niski, musimy ostatni odcinek drogi przebyć pieszo, po plaży. Nie jest to hotel, ani restauracja. To prywatny dom, więc należy wcześniej umówić się z gospodarzami na wizytę. Katia (tak na imię ma Pani domu) przyjmie Was chętnie, poczęstuje kokosami, a i obiad się znajdzie.
Pozostają nam jeszcze atrakcje „nocne” i nie mam na myśli klubów nocnych, a wycieczkę z przewodnikiem, po zachodzie słońca na plażę, gdzie żółwie morskie składają jaja. To niesamowite widowisko występuje sezonowo i gdy będziecie mieli szczęście znaleźć się w Tortuguero w takim czasie nie wolno przegapić okazji.

Na koniec kilka słów o ludziach żyjących w tej odciętej od świata wiosce. Dziś żyją głównie z turystyki, ale jeszcze nie tak dawno temu ich głównym zajęciem było rybołówstwo. Z dala od cywilizacji białego człowieka, zdani tylko na siebie i na to co da im natura. Nauczyli się żyć w zgodzie z przyrodą i sąsiadami. Chyba już w genach mają życzliwość, uśmiech i szczerość.
Mieszkańcy Tortuguero są w moim odczuciu całkiem inni niż w pozostałej części kraju. Życzliwość Kostarykan jest znana na całym świecie, ale tutaj jest ona taka bardziej, taka więcej, taka szczerzej. Przez lata zdobyłem w Kostaryce sporo przyjaciół, ale zagęszczenie ich na metr kwadratowy w Tortuguero jest największe.


